Zatrzymujemy się około godziny dziesiątej wieczorem. Jest
już prawie całkowicie ciemno, więc z trudem dostrzegam krawędzie budynków za
szybą.
— Już lepszego miejsca na nocleg chyba nie mogliście wymyślić.
— Warczę pod nosem, ale nikt mnie nie słyszy. Rodzice wychodzą z samochodu, i
zostaję zupełnie sama. Zaraz potem oddalają się od auta, nie widzę już nawet
ich sylwetek. Bez zastanowienia pcham drzwi, nie chcę, żeby mnie tutaj
zostawili. Staję na wilgotnym chodniku. Jeszcze przed chwilą musiało padać.
Rozglądam się, ale nie mogę znaleźć rodziców. Wygląda na to, że rozpłynęli się
w powietrzu od razu po opuszczeniu auta. Nie przejmuję się samochodem. Po
prostu zostawiam go, tak jak stoi i idę wzdłuż drogi, która prowadzi przez
osiedle domów. Stale rozglądam się w nadziei, że może gdzieś ich zobaczę, ale
to jest coraz bardziej daremne. Po chwili spaceru dochodzę do niewielkiego
placyku. Dookoła stoi kilka budynków i stary, zardzewiały plac zabaw. To
wszystko połączone z brakiem oświetlenia daje naprawdę upiorne wrażenie.
Dookoła nie ma śladu człowieka. Kręcę się chwilę po okolicy bez większego celu.
Wiatr wieje nieprzyjemnie, a ja czuję dreszcz zimna. Chyba znowu zapowiada się
na ulewę. Słyszę w uszach gwiżdżące powietrze i uczucie chłodu powraca.
Odwracam się za siebie i marszczę czoło. Jakieś pięćdziesiąt metrów przede mną,
stoi postać. Kryje się w cieniu jednego z domów. Nie jestem w stanie
powiedzieć, czy to kobieta, czy mężczyzna. Widzę tylko ciemny kształt. Chociaż
w sumie, może mi się wydaje? Przekręcam głowę, jakby to miało pomóc mi w ocenie
sytuacji. Wyczuwam coś nieokreślonego. Wzdrygam się pod wpływem podmuchu
wiatru. Poczucie niepokoju wzbudza moją czujność. Jednocześnie odnajduję w
tym jakąś znajomą aurę. Oddycham głęboko i odwracam się na pięcie.
Słyszę wrzask.
— Tutaj jesteś, Ellen! — To moja mama, z którą się prawie
zderzyłam podczas obrotu. Rozglądam się ponownie po placu. Postać dawno musiała
zniknąć.
— A gdzie mam być? — Odpowiadam trochę za ostro. —
Zniknęliście mi z oczu. — Dodaję z wyrzutem i szybko mijam ją i tatę. Idę przed
siebie, wiatr smaga mi twarz, co sprawia, że jest mi jeszcze zimniej. Przed
sobą mam spory znak „Motel Parkhouse”. Jak ja mogłam go nie zauważyć?
Wykupiony przez rodziców pokój jest wyjątkowo nie przyjazny.
Śmierdzi w nim czymś ohydnym, płynem do czyszczenia zasłon lub innymi
chemikaliami. W dodatku jest bardzo mały i trzy jednoosobowe łóżka stoją jedno
obok drugiego. Nie ma szansy, aby w nocy posiedzieć przy oknie, poczytać lub po
prostu zrobić coś innego, niż leżenie plackiem. Zajmuję łóżko i otwieram okno
szeroko, aby przewietrzyć smród. Muszę jakoś przetrwać tę noc. Jednak, kiedy
myślę, że kolejną spędzę już w hrabstwie Hampshire, dopada mnie niepokój. Boję
się zmian.
Wbrew swoim oczekiwaniom, jakoś udaje mi się usnąć, chociaż
cały czas mam wrażenie, że człowiek z upiornego placu stoi tuż za szybą i się
na mnie gapi. Staram się nie patrzeć w kierunku okna, bo ta wizja przerażająco
mnie paraliżuje.
Otwieram oczy około dziewiątej, budzi mnie głośna rozmowa
rodziców. Interesuje mnie temat ich gadki, bo niewątpliwie dotyczy mnie. Nie
ruszam się, nie daję żadnego znaku swojej świadomości. Chcę posłuchać o czym
dyskutują.
— Nie sądzę, aby był to dobry pomysł. — Mówi mama.
— Daj spokój, Annie. Ona będzie pod doskonałą opieką. Nie
masz się, o co martwić.
— Opieką? Myślisz, że te małolaty ją dopilnują? Przecież to
smarkacze!
— Raczej doskonale wyszkoleni ludzie, którzy tylko tak
wyglądają. Nie martw się znam tę dwójkę osobiście. Zrobią wszystko, by dopełnić
zadanie.
— Ale...
— Ona musi do wszystkiego dojść sama. Im prędzej tym lepiej.
Przecież dobrze wiesz, że to jest inna sytuacja. Po raz pierwszy zdarzyła się
amnezja. Nie martw się, kochanie, będzie dobrze. My w tym czasie, musimy
wszystko oczyścić.
Zapada cisza i mogę się założyć, że w tej chwili tata tuli
mamę w ramach pocieszenia. O czym on wygadywał? Co oni chcą zrobić?
— Nie jestem przekonana, Robercie. Jeśli ona się ujawni... —
Jęczy mama.
— Annie, posłuchaj. To już jest najwyższy czas. — Odrzeka
tata poważnie. — Już niedługo skończy osiemnaście lat… — Wzdycha. — Wtedy nie
będziemy mogli nad tym zapanować.
O co w tym chodzi? Marszczę czoło w zastanowieniu.
Po słowach taty, oboje opuszczają pokój, zabierając ze sobą
walizki. Siadam na łóżku i patrzę przed siebie. Nie wiem co myśleć, nie
rozumiem jego słów. O jakich ludziach mówił? Na co był najwyższy czas? O jakiej
amnezji mówili? To wszystko brzmi, co najmniej groźnie i niepokojąco.
Otwieram szeroko okno i widzę, że w dzień to miasteczko
wcale nie jest takie upiorne, jak w nocy. Ptaki śpiewają, a słońce ogrzewa moją
bladą twarz. Zaczynam zastanawiając się jak będzie w Middleham. Odkąd
usłyszałam o tym miejscu, od razu wyobraziłam sobie ponure miasteczko, gdzie
ciągle jest wilgoć i okropna pogoda. Jeziora to zawsze deszcz lub inna woda,
błoto i smród. A ja będę tam mieszkać...
Jest godzina dziesiąta, gdy siedząc w samochodzie, patrzę na
zegarek. Mama także usadawia się już na siedzeniu pasażera, tuż przede mną,
ojciec zaś pali papierosa, stojąc przy drzwiach kierowcy. Patrząc na to, nie
odczuwam kompletnie nic. Na oko, już po południu będziemy w Middleham. Jestem
ciekawa, ile będzie musiało upłynąć czasu, aby pojawiły się pierwsze myśli o
ucieczce. Zobaczymy.
Zaczynam myśleć o nowym miejscu. Jestem ciekawa, co za pracę otrzymał
ojciec .O ile dobrze pamiętam, to jakieś dwie godziny drogi od Middleham jest
większe miasto. To właśnie tam dostał ofertę pracy w Agencji Rozwoju
Ekonomicznego. Jest ekonomistą, ale naprawdę nie mam pojęcia, czym miałby się
tam zajmować...
Przez większość dnia siedzę w aucie i umieram z nudów. Nie przemieszam się nawet o metr, siedzę w miejscu i gapię się w niebo przez szybę w samochodzie. Jesteśmy teraz w mieście, w którym ojciec dostał robotę. Nawet nie pamiętam nazwy tej miejscowości. Tata od dwóch godzin łazi gdzieś z mamą i dostałam wyraźny zakaz, by iść z nimi... Wzdycham znudzona. Nie ma wyjścia, trzeba czekać.
Po trzech godzinach jazdy w końcu przekraczamy granicę
Hampshire.
Pierwsze obserwacje są nad wyraz pozytywne. O dziwo, pogoda
jest ładna, świeci słońce. Mijamy po drodze trzy jeziora, które nawet dla mnie
nie są tak złe, jak sądziłam. Przypominam sobie słowa Mary. „Nie będzie aż tak
źle”. Może miała rację? Przecież zawsze ma. Podnoszę głowę wyżej, na znak, że
zamierzam przetrwać ten koszmar, nawet jeśli będzie to najmroczniejszy okres w
moim życiu. Zrobię to dla niej. Bo właśnie ona we mnie wierzyła. Dojeżdżamy
do Middleham, gdy zapada noc. Latarnie świecą gdziekolwiek bym nie spojrzała.
Dają poświatę w każdym kierunku. Mimowolnie przypominają mi się migoczące nad
moją głową światła, które widziałam w chwili wypadku. Na skórę wkrada się
dreszcz. Przejeżdżamy właśnie przez centrum. Wiem tylko tyle, że nasz dom jest
na pograniczu i musimy przejechać całe miasteczko. Dzięki zdjęciom, wiem czego
się spodziewać po nowym "domu”. Jest zupełnie tak, jak to widziałam.
Średnich rozmiarów, dwupiętrowy dom, do którego prowadzi żwirowa droga. Z
ogrodu wychodzi się od razu w kierunku jeziora, mamy nawet własny pomost i
łódź. Mam tylko nadzieję, że w pokoju nie znajdę płaszcza i gumiaków.
Jest już noc, więc rodzice postanawiają rozpakować się
dopiero jutro. Mi jest wszystko jedno. Biorę swoją torbę i idę za nimi do
środka. Dom wewnątrz wygląda prawie jakby był stylizowany na
salon Jane Austen. Krzywię się, gdy czuję nieprzyjemny zapach starości. W oczy
rzucają mi się kwiatowe tapety na ścianach w salonie. To jeszcze bardziej mnie
przytłacza.
— I jak wam się podoba? Wygląda tak jak pokazywał nam w
mailu, prawda? — Tata wydaje się być nad wyraz zadowolony. Przewracam oczami.
Nie mam ochoty na oglądanie tego nowego "domu”. Widzę naprzeciw wejścia
schody, więc od razu wchodzę na górę, aby poszukać pokoju dla siebie. Dziwnie
czuję się, wchodząc po stopniach obitych puszystymi dywanikami. Na drugim
piętrze znajduję trzy pomieszczenia i jedną łazienka. Nie najgorzej, ale na
pewno też nie najlepiej.
Wchodzę do każdego pokoju i od razu z powrotem zamykam
drzwi. Wszystkie wydają mi się takie… nie moje. Jakbym chodziła po czyimś domu.
W prawie każdym pomieszczeniu znów "atakują" mnie wzorzyste tapety na
ścianach. Opieram się plecami balustradę w holu i wzdycham ciężko. Chyba wolę
mieszkać w przedpokoju, bo żadna z tych sypialni nie pasuje do mnie. Rozglądam
się dookoła i nagle dostrzegam ledwo widoczny blask klamki. Stawiam krok w
kierunku ciemnego korytarza. Na końcu znajduję inne pomieszczenie. Dotykam
chłodnej gałki i przekręcam ją. Drzwi z wielkim oporem odskakują. Pewnie ze
starości chodzą tak ciężko. Wewnątrz jest bardzo ciemno, wydaje
mi się, że mrok tutaj jest pod postacią gazu albo cieczy unoszącej się
niezależnie od grawitacji. Taka ciemność sprawia, że czuję się osaczona, oczami
wyobraźni widzę jak obślizgłe macki wychodzą z pod łóżka, z szaf i ścian, by
mnie dopaść. Mimo tego uczucia, wchodzę dalej. Czuję, że coś mnie przyciąga, że
ten pokój jest dla mnie, mimo tej mrocznej otoczki. Wchodzę po woli do środka i
niemalże czuję jak ciemność mnie otacza, jak wchłania się w moją skórę.
Rozglądam się. Łóżko stoi na środku, widzę też dużą, starodawną szafę i biurko
w podobnym stylu. Wykończenia mebli mają ozdobne ornamenty. Pociągam dłonią, po
drewnianych zawijasach, które wydają się dziwnie znajome. Wszystko wygląda i
pachnie staro, inaczej niż przywykłam, ale podoba mi się to.
Chcę wpuścić trochę świeżego powietrza tak, jak zawsze
robiłam to u siebie. Przechodzę po skrzypiącej podłodze, otwieram okiennice i
widzę, że mam balkon. Czuję podniecenie, bo nigdy wcześniej nie spotkał mnie
taki luksus. Patrzę na okolicę. Moim oczom ukazuje się lśniąca tafla wody na
jeziorze oraz otaczające całość drzewa. Czerpię powietrze do płuc i czuję
orzeźwiające, leśną woń, pomieszaną ze specyficznym zapachem jeziora. Ten odór
odrzuca mnie w pierwszej chwili. Niestety muszę się do niego przyzwyczaić.
Jeszcze raz przejeżdżam wzrokiem po linii drzew.
Czyżby tam ktoś stał? Wytężam wzrok, lustruję
konkretne miejsce. Wydaje mi się, że wśród drzew, które rosną tuż za naszą
działką, stoi jakiś człowiek. Mrugam i te wrażenie znika. Czuję ucisk w
żołądku, dokładnie taki sam, jak na ciemnym placu noc wcześniej. Nie ma już nic
w miejscu, na które patrzyłam. Owiana nieprzyjemnym podmuchem wiatru, zamykam
szybko okiennice. Jestem zmęczona i wzrok płata mi figle. Stoję jeszcze przez
chwilę przy oknie. Nadal widzę jezioro oświetlone światłem księżyca, który
góruje, niczym opiekun.
Witajcie i łapcie nowy rozdział, a raczej drugą część pierwszego. Dajcie znać w komentarzu, co myślicie, jakie mieliście wrażenia, czy odczucia. Przyjmę też wszystkie rady i uwagi! Buziole xx
Dotarłam na bloga oczywiście z twojego zaproszenia i podoba mi się ten mroczny motyw i gify na końcu notek.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że aby zrozumieć, co się dzieje w tym opowiadaniu. musiałam zafundować sobie wycieczkę do pierwszej części tego rozdziału. Nie wiem czy było dobrym pomysłem dzielić go na pół, bo druga część nie zawiera w sobie zbyt wiele akcji. Głownie przemyślenia bohaterki i tajemniczą postać na końcu.
Ale opowiadanie zapowiada się dobrze i ciekawi mnie jego ciąg dalszy.
Pozdrawiam
lenaskolowska.blogspot.com
Teraz jak tak myślę, to też mam wątpliwość, czy było to dobrym rozwiązaniem, ale wiesz, nie chciałam na sam początek rzucać rozdziału długiego, by nie zniechęcić kogoś. Tym bardziej, że nie ma prologu. Dzięki za przeczytanie i w wolnej chwili też zajrzę do Ciebie. :)
UsuńHmmm, czyli jednak coś się będzie działo, ohoho, dobra, muszę dać Ci szansę, a może dowiem się więcej :D Choć przyznam szczerze,że na razie klimat opowiadania sugeruje mi, że to jednak nie mój klimat, ale coś mnie kusi i nurtuje, więc będę śledzić - w swoim czasie, bo powiem Ci, że też mam pomysł na nowe opowiadanko, nieco inspirowane Twoim, ale spokojnie! To nie kopia na 100% :D Po prostu mnie zaciągnęło z fantasy na sci-fi i zobaczymy, jak mi to wyjdzie, jak napiszę kilka rozdziałów i zapytam kogoś o ocenę xD
OdpowiedzUsuńWracając... Ona ma amnezję? Tak? Czy jak? I do czego ona właściwie musi dojść. To jest tajemnicze i zastanawiające. Będę wyczekiwać kolejnego ;)
O fajnie, jak już napiszesz, to chętnie zostanę tą osobą, która przeczyta i powie co myśli. :)
UsuńNie, ona nie ma amnezji, no... przynajmniej nie bezpośrednio. To wszystko się wyjaśni. W każdym bądź razie, ona w ogóle nie wie o co tym rodzicom chodzi. :D
A więc Ellen przyjeżdża z rodzicami do nowego domu. Klasyczne wprowadzenie. Dziewczyna widzi jakąś postać, więc mamy już pierwszy punkt zaczepienia. Jej rodzice wspominali też coś o amnezji, więc zobaczymy jak to się wszystko rozwinie. Potencjał jest.
OdpowiedzUsuńUczepię się tutaj jednak dwóch rzeczy:
1. czemu niektóre słowa są pisane mniejszą czcionką? 'wymyślić' na początku, 'stylizowany' mniej więcej w środku tekstu, i 'przejeżdżam' pod koniec.
2. W pierwszym akapicie Ellen mówi, że widzi postać stojącą pięćset metrów od niej. Wątpię żeby wzrok ludzki sięgał aż tak daleko. Pięćdziesiąt to jeszcze tak, ale pięćset raczej nie.
Czekam na nexta. Frix
Hejka Frixu! Bardzo się cieszę, że w końcu tu dotarłeś! :) No i też fajnie, że Ci się podoba. Dzięki za te spostrzeżenia. Co do pierwszego, to widocznie tego nie wyłapałam. Powód, to bunt czcionek na bloggerze, nie mogę jakoś wszystkiego ustawić, żeby było dobrze. Co do tej drugiej uwagi, to masz rację, ja nie wiem o czym myślałam pisząc to :D
UsuńBuziole xx
Miałam wrażenie, że dawałam komentarz O.o Ten weekend chyba źle na mnie działa O.o
OdpowiedzUsuńNo, no widze, że akcja niedługo posunie się do przodu. Czekam na jakiś dreszczyk emocji i grozy, bo widzę, że nie bez powodu napisałaś o tej postaci co ją widziała...
Ogólnie mój klimacik :*